Skorzystałam z przepisu z MW. Pączki wyszły bardzo smaczne, w domu nie ma już żadnego. Chętni się znaleźli. Osobiście pączków nie lubię i nie jadam, ale Mąż pochłonął wczoraj sześć !!! ( nie powinnam na to pozwalać, ale pączki smażę max raz do roku, niech ma! ).
Pączkowa rada mojej Mamy: aby nie przypalić pączków należy wrzucać do tłuszczu kawałek ziemniaka - kiedy będzie już małą frytką wyjąć i wymienić na świeży kawałeczek. Utrzymamy tak odpowiednią temperaturę.
A tak btw, wybiera się ktoś na Food Blogger Fest?
Składniki:
( na ok. 20 pączków )zaczyn:
- 5 dag drożdży,
- łyżka cukru,
- 100 g mąki typ 550,
- 1/4 szklanki letniego mleka ( najlepiej 3,2 % ).
na ciasto właściwe:
- 400 g mąki pszennej typ 550,
- 60 g cukru,
- 2 łyżki cukru z prawdziwą wanilią,
- 200 ml mleka,
- 3 żółtka,
- 1 jajko,
- kieliszek spirytusu,
- szczypta soli,
- sok i skórka starta z połowy cytryny,
- 50 g rozpuszczonego masła.
- konfitura/marmolada do nadziania,
- 3 kostki smalcu,
- sok z połowy cytryny, 3 łyżki cukru pudru, 5 łyżek wody - lekki lukier do polania.
Wykonanie:
- Przygotowujemy zaczyn: drożdże rozcieramy z cukrem. Dodajemy mleko i mąkę. Mieszamy i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
- Żółtka i jajko utrzeć z cukrem i cukrem z wanilią. Następnie dodać resztę składników razem z wyrośniętym zaczynem ( prócz masła ).
- Wyrabiać aż ciasto będzie gładkie. Pod koniec dodać rozpuszczone masło i jeszcze chwilę wyrabiać.
- Uformować kulę, ułożyć w misce, przykryć czystą ściereczką i odstawić na ok. 20 minut.
- Po tym czasie ciasto nakładać łyżką i formować okrągłe placuszki, nadziewać i formować bułeczki.
- Układać na posypanej mąką stolnicy i zostawić na 1 - 1,5 h do wyrośnięcia.
- Smalec rozgrzać w garnku ( aby sprawdzić, czy temperatura tłuszczu jest właściwa - wrzucam kawałek surowego ziemniaka - jeśli zaczyna się smażyć to znaczy, że temperatura jest odpowiednia ) i wrzucić paczki. Gdy zrumienią się z jednej strony - odwrócić na drugą za pomocą szpikulca. Po zarumienieniu się z dwóch stron wyjmować i układać na pergaminie/ręczniku papierowym i osączyć.
- Jeszcze ciepłe możemy polać lukrem.
Smacznego :)
K.
Kopia mojego psa :P
OdpowiedzUsuńMmmm, zjadłabym z chęcią...
OdpowiedzUsuńAle u Ciebie już wiosennie. Porywam pączka, bo ja w tym roku niestety nie będę miała czasu piec.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Malwinna
Przepiękne pączuchy! A jutro przede mną smażenie pąków dla NieAlergików, a pąki owe nie są tak łatwe jak te bez jajek i mleka ;)
OdpowiedzUsuńja pączki kocham! nie jadam ich często z wiadomych powodów ale sześć mogłabym zjeść na jedno posiedzenie więc jestem z Twoim mężem w klubie! Jutro idę na 4:00 do pracy bo pieczemy pączki i w sumie wstać mi się nie chce ale...cieszę się bo jakiegoś dorwę i zjem :)) buziaczki
OdpowiedzUsuńTrenuj, trenuj, za miesiąc chcę coś skonsumować w Twojej restauracji :)
UsuńZielaczku,
OdpowiedzUsuńAle piękne Ci wyszyły. W dodatku z tą słynną obrączką :)
Serdecznie Cię pozdrawiam,
E.
Dziękuję bardzo :)
Usuńu ciebie widzę też pączki...a ja jeszcze nawet nie zaczęłam piec...pora brać się do roboty!
OdpowiedzUsuńidealne:) i jaki boski pierścień wyszedł:)
OdpowiedzUsuń