wtorek, 4 września 2012

O Master Chef słów kilka



Przyznaję się bez bicia - oglądam wszystkie możliwe programy kulinarne. Wczoraj usiadłam przed laptopem i zapuściłam sobie pierwszy odcinek polskiej edycji Master Chef: http://masterchef.tvn.pl/.
Oczywiście odcinek wyglądał tak, jak się spodziewałam - masakra.

Wydaje mi się, że mam za wysokie wymagania, które ugruntowała australijska edycja tego programu: http://www.masterchef.com.au/home.htm.
Australijski format jest inny niż oryginalny brytyjski, czy też amerykański. Uczestników jest dużo więcej, mieszkają wspólnie i mają mnóstwo lekcji gotowania, a nie tylko zmagania. Nie grają na emocjach w nasz polski sposób. Każdy uczestnik jest szanowany, czy odpada czy wygrywa - ale to już chyba mentalność aussie. W programie stawiają na gotowanie, nie na historie uczestników - bo przecież nie o to tu chodzi.
Co do jury:


WSPANIALI FACECI!!! Dwóch kucharzy - właścicieli restauracji oraz podróżnik i krytyk kulinarny. Mieszanka idealna. Ludzie, którzy znają się na rzeczy, oprócz tego są konkretni, ciepli i z nikogo gówna za przeproszeniem nie robią.
Dzięki wszechobecnemu szacunkowi uczestnicy się lubią i nie obrabiają sobie tyłka jak w innych tego typu programach.
Tym, którzy nie mieli okazji oglądać australijskiej wersji - polecam z całego serca. Oprócz cennych rad kulinarnych nastraja mega pozytywnie :)

Oglądam też obecnie edycję amerykańską, która jest niezła lecz poziomem odbiega od edycji australijskiej. Za bardzo grają na emocjach i obrabiają sobie tyłki, ale jestem niestety uzależniona od Gordona Ramsaya.

Wracając do polskiej edycji. Zacznijmy od jury:


Piękne, wyretuszowane na maksa zdjęcie. I znów Gesslerowa... Brakuje mi autorytetów kulinarnych. Szefów kuchni z prawdziwego zdarzenia. I może zabrzmi to szowinistycznie, ale za dużo kobiet - o dwie :P.
Oglądając pierwszy odcinek załamywałam się co chwilę. Strasznie to wszystko sztuczne. Już od początku zaczyna się granie na emocjach. Świetnie jest to opisane tu: http://dozartadegustuje.wordpress.com/2012/09/02/master-chef-relacja-z-precastingu-2/.

Tu nie chodzi w 100% o talent, tylko o sprzedanie się. Im bardziej ckliwą masz historię - tym lepiej. To nie program dla normalnych ludzi. Nie decydują wykwalifikowani kucharze, tylko produkcja - co się lepiej sprzeda.

Mimo wszystko, jak znam siebie, to będę to oglądać, z ciekawości. Może w późniejszych odcinkach będzie ciekawiej. Takie już prawo telewizji, że na naturalność nie ma miejsca. Mam nadzieję, że dobrzy blogerzy/dobre blogerki kulinarne będą w programie i pokażą im wszystkim kto tu rządzi!!!

p.s. Jestem inżynierem, więc pisać nie umiem. Za wszelkie błędy przepraszam ;)
K.

17 komentarzy:

  1. no niestety! startowalam we francuskiej edycji i hm...raczej nie umiejetnosci a wizja, potrzeby produkcji sa wazne i we francuskim programie to widac i to bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widziałam edycji francuskiej, ale domyślam się, że wszędzie jest tak samo...

      Usuń
  2. Też oglądałem i dużo tam sztuczności, nawet niektóre miny wyglądały na reżyserowane i nagrywane w kilku dubelkach. Ale niestety takie są realia wszystkich tego typu programów, liczy się show, wyciskacze łez i skandale, a nie talent.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomku, obejrzyj sobie australijską wersję: http://www.serialeonline.pl/masterchef-australia-online

      Usuń
  3. Zgadzam się z Tobą. Ten odcinek to była jedna z najnudniejszych i najgorzej wyreżyserowanych rzeczy, jakie ostatnio miałam okazję zobaczyć. Tragedia na całej linii, totalna strata czasu.

    OdpowiedzUsuń
  4. byłam bardzo ciekawa tego programu w polskim wydaniu i mimo obecności pani gessler chciałam go oglądać. Ale nie wytrzymałam nawet pierwszego odcinka. Sztuczne i udawane.

    OdpowiedzUsuń
  5. Też jestem fanką wersji australijskiej. Mogę oglądać bez końca.
    Niestety nasze jury niczym się nie popisało. Gesslerowa niemiła i wyniosła jak zwykle, Ania Starmach cały czas robiła dziwne miny. No i te łzawe historie, tu brat, tu strata węchu, zaraz będzie teściowa bez ucha, dziecko bez rączek, pies bez nóżek.
    Pani Gessler powinna iść do dentysty bo stan jej uzębienia woła o pomstę do nieba.
    I nie mogę patrzeć, jak miesza w tych swoich kudłach, non stop.
    Wszystkim polecam wersję australijską ze wspaniałym, ciepłym, profesjonalnym jury.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja uwielbiam amerykańską wersję, bo może i grają tam na emocjach ale na pewno nie tak jak w tej polskiej...no i właśnie w amerykańskiej są autorytety, a w polskiej.. nie oszukujmy się. I dokładnie to co napisałaś, faceci w jury zawsze są jacyś tacy prawdziwsi..niż te sztuczne miny i spojrzenia Gesslerowej i tej drugiej. wersji australijskiej nie oglądałam, ale po tej pozytywnej opinii na pewno sobie obejrzę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. My gratulujemy odwagi wszystkim uczestnikom. Bardzo nam się podobały kreacje kulinarne uczestników, którzy zdobyli fartuch master chef. Dania w większości przypadków nie jechały malizną, prawdziwy slow food, czyli tak jak powinno być. A jury....zarabia na chleb i wisi nam to jak wygladają i co robią. Skupiłysmy się na kucharzach!

    Pozdrawiamy serdecznie

    Tapenda

    OdpowiedzUsuń
  8. Napisałaś dokładnie to co myślę o pierwszym odcinku. Najbardziej dobiła mnie teatralność tego co pokazało jury. Nie wspominając o tym, że żadna z pań nie jest dla mnie wystarczającym autorytetem aby oceniać innych. Co z tego, że "Blond czupiradło" jest właścicielką wielu modnych restauracji ale to nie ona w nich gotuje, tylko zatrudnia dobrych szefów, a to drugie damskie indywiduum jest zupełną pomyłką, jakie ma doświadczenie i wiedzę aby oceniać innych. Jedynie Francuz jest osobą na właściwym miejscu, ciekawe tylko na ile poradzi sobie z polskim aby być interesującym na ekranie.

    Ja jestem fanką wersji brytyjskiej, choć i australijską oglądałam z wypiekami na twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdjęcie polskiego jury tak wyretuszowane, że mnie mdli :/ Nie widziałam polskiej edycji, bo nie było mnie w weekend, ale zaraz sobie zobaczę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nawet wcześniej córę położyłam spać, żeby niczego nie przegapić a tu ... Stelmach? kto to jest? pewnie DDTVN wypromowało. szkoda , wielka szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja jestem fanka wersji francuskiej, wlasnie ruszyla trzecia edycja i mamy nawet kandydata w polowie rodaka ;))

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak ja się cieszę ze ktoś ma takie samo zdanie :] Myślałam, że jestem w odosobnieniu a tu taka niespodzianka :]
    Program jest do bani!Blee... Nie będę tego więcej oglądała!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem absolutnie uzależniona od edycji australijskiej i aż niemożliwe mi się wydaje, że ktoś powiela moją ocenę tak dokładnie. Oglądam ją maniakalnie, uczę się, podziwiam, uśmiecham - żadnych złych emocji, a jak krytyka to konstruktywna. W amerykańskiej niepotrzebne obrabianie sobie tyłów a u nas ckliwe historie :( A poza tym jak może wejść do programu ktoś kto przypala frytki i ma 3 średnie oceny - toż to rujnuje prestiż Masterchefa!

    OdpowiedzUsuń
  14. a dobrze napisane, mam podobne wrażenia :)

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja powiem tyle: też jestem uzależniona od Gordona Ramsaya :D co do reszty, niestety się zgadzam, oglądałam polską edycję i mnie również bardzo zawiodła, ale z ciekawości obejrzałam całość.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :*